Przychodzi sześcian do hack and slasha… i to nie jest żart – recenzja Minecraft Dungeons
Mnóstwo lochów, nawiedzonych mokradeł, zagrzebanych w piaskach ruin, szkieletów i potężnych artefaktów do zebrania. Chodzi, oczywiście, o recenzję Minecraft Dungeons, czyli mieszanki kultowej gry o budowaniu z formułą hack and slash… A co? Myśleliście, że mówimy o Diablo IV?
- świetny, bajkowy nastrój,; - Minecraftowa estetyka wykorzystana na nowy sposób,; - prosta, ale przejrzysta i na swój sposób wciągająca formuła rozgrywki,; - mnóstwo ciekawych zaklęć i mocy,; - sporo ekwipunku do zebrania,; - ciekawy system rozwoju postaci – oparty na ulepszaniu ekwipunku,; - złożone i niekiedy wymagające potyczki z bossami,; - niezły pomysł na zabawę w sieci ze znajomymi,; - to po prostu nieźle zaprojektowany hack and slash.
Minusy- raczej dla fanów Minecrafta, aniżeli action RPG,; - bardzo krótka kampania,; - uproszczona formuła rozgrywki nie dla wszystkich będzie satysfakcjonująca,; - zdecydowanie nie grzeszy oryginalnością.
Minecraft żadnej konwencji się nie boi
Minecraft Dungeons albo inny spin-off kultowego tytułu o układaniu sześcianów musiał w końcu powstać, bo wiadomo, że Minecraft to kura znosząca złota jaja… Nie, nie kura. Olbrzymia kwoka wielkości małego tyranozaura, a te jaja to złoto w najczystszej postaci. Jeśli trzeba Wam konkretniejszych danych to chodzi o 200 milionów egzemplarzy… Tak, 200 milionów Minecrafta! Nic więc dziwnego, że tę najlepiej sprzedającą się grę wszechczasów eksploatuje się na coraz to nowe sposoby.
Bo chociaż znajdą się i tacy zapaleńcy, którzy przez 9 lat budują jedno olbrzymie miasto w Minecrafcie, to dla innych trzeba jednak dodać trochę nowości do ogranej formuły. Prowadzi się więc różne eksperymenty. Była już próba żeniaczki dzieła Perssona z przygodówką w Minecraft Story Mode, a teraz przyszła pora na krzyżówkę Minecrafta z Diablo.
Wprawdzie elementy RPG są obecne w głównej odsłonie serii od lat, ale tym razem mowa o rasowym hack and slashu. Wiecie, chodzi o takiego erpega, gdzie nie bawimy się w moralne dylematy, fabularne rozwidlenia i czytanie masy dialogów, ale o młócenie dziesiątków nieumarłych magicznym orężem. A potem, oczywiście, łupimy trupy, wybieramy nowe narzędzie mordu i zaczynamy jatkę na kolejnym poziomie.
Nietrudno więc było mi zgadnąć, czym będzie Minecraft Dungeons. Martwiłem się jedynie, że będzie to zrobiona po kosztach, niezbyt wciągająca przygoda… Ot, kolejny produkt, który zszedł z taśmy na sklepowe półki i żeruje na popularności marki. A jednak tu Minecraft Dungeons mnie zaskoczył. Szkoda jednak, że tylko tu.
Błądząc po lasach pełnych creeperów, kanionach zarośniętych kaktusami i rozświetlonych pochodniami katakumbach, nie mogłem się nadziwić, jak wiele można odmalować za pomocą pikselowatych sześcianów. Minecraft: Dungeons naprawdę urzeka klimatem.
Arcyzłosadnik nie dba o fabułę
No tak, bo fabuły tutaj w zasadzie nie ma. Można streścić ją jednym zdaniem: jest zły Arcyzłosadnik, którego armiom stawia czoła kanciasty bohater z mieczem w dłoni. Ale czy to jakiś wielki mankament tej produkcji? Niekoniecznie, bo przecież trudno powiedzieć o takim Diablo (bądź co bądź archetypie gatunku), że prezentuje bardziej wyrafinowaną opowieść.
Natomiast prostotę scenariusza Minecraft Dungeons nadrabia klimatem. Błądząc po lasach pełnych creeperów, kanionach zarośniętych kaktusami i rozświetlonych pochodniami katakumbach, nie mogłem się nadziwić, jak wiele można odmalować za pomocą pikselowatych sześcianów. Ten tytuł naprawdę urzeka klimatem. A jeden z ostatnich poziomów – zamczysko rozświetlane piorunami szalejącej za oknami burzy – to już prawdziwy majstersztyk.
Tu deszcz, tam spieczona słońcem pustynia… Można się zakochać. O ile, rzecz jasna, lubimy Minecraftową estetykę. Uroku dodaje jej nawet ustawienie „kamery”, która, podobnie jak w klasycznych dobrych erpegach, wisi nad głową naszej postaci. Krótko mówiąc, wygląda to wszystko bardzo przyjemnie, a przy kubku gorącej kawy, z deszczową aurą za oknem wprost tonąłem w tej bajkowej atmosferze.
Z tym że, jak w każdym porządnym hack and slashu, nie tylko o to tutaj chodzi. Jak więc jest z samą rozgrywką? Czy to zaledwie kalka tworów „diablopodobnych” czy coś więcej? I tak, i nie. Raczej nie kalka, a reprint… Mówiąc mniej obrazowo, pastisz – zresztą bardzo starannie wykonany.
Klikaj w tego creepera aż mysz się rozleci!
W Minecraft Dungeons poczułem się od wejścia jak ryba w wodzie… Bardzo znajomej wodzie. Świat podzielony na poziomy, poziomy zaprojektowane jak małe labirynty, tu wejście do lochu, tam do chaty, poukrywane po kątach skrzynki... A przede mną mnóstwo poczwar do ubicia. Cele misji są jasno wyznaczone (tu coś naciśnij, tam aktywuj, przeszukaj, pokonaj i tym podobne), a droga do nich polega na błyskawicznym klikaniu we wszystko co się rusza.
Znajome to, a jednak nie do końca. Bo w przeciwieństwie do takiego Diablo czy innego hack’n’slasha, rozgrywkę mocno uproszczono. Mamy więc dwa ataki – bronią białą i dystansową, a do tego trzy zaklęcia zależne od umieszczonych w odpowiednich slotach artefaktach. No, i nie mogło też zabraknąć regenerującej się mikstury leczenia, która uzupełnia nasze zdrowie (i znowu – trudno tej ostatniej mechaniki nie skojarzyć z Diablo III).
Co ciekawe jednak, mimo że zachowano zdobywanie doświadczenia i awans postaci, zrezygnowano z rozdzielania punktów statystyk czy rozwijania umiejętności bohatera. Zamiast tego wszystko oparte jest na naszym ekwipunku. Za zdobytego „ekspa” dostajemy zaś specjalne punkty, które pozwalają dodać jakieś zaklęcie do zbroi, miecza czy łuku.
Połączenie awansu z możliwością rozwoju ekwipunku to całkiem ciekawa opcja, ale jednak nie do końca satysfakcjonująca. Bo co jeśli wydamy ciężko zarobione na trzech poziomach doświadczenia punkty na zbroję, a tę zaraz wymienimy na jakiś dużo lepszy ciuch „dropnięty” przez moba? Czy to tak jakbyśmy wcale się nie rozwinęli? Czasami można odnieść takie wrażenie.
Za to uzależnienie magicznych mocy bohatera wyłącznie od jego ekwipunku wydało mi się niezwykle ciekawe, bo nie musiałem się wciskać w żadną szufladkę z góry ustalonej klasy postaci (na wstępie wybieramy jedynie skórkę, ale to element czysto kosmetyczny). I bardzo dobrze, bo wszelkiej maści czarów jest taka mnogość, że żal się ograniczać. Od leczenia siebie i sojuszników, przez przyzywanie bojowego wilczka czy lamy, po znaczenie swojej drogi falą ognia przy wykonywaniu uniku.
Na szczególną uwagę zasługują te artefakty, które nie posiadają czasu potrzebnego na „ostygnięcie” po wykorzystaniu, ale żywią się duszami pokonanych przeciwników. To właśnie od nich zależy moc zaklęta w danym przedmiocie. Jeśli chodzi o uproszczenia w hack-and-slashowej formule to odpuszczono sobie też tradycyjny sklepik, jaki w Tristram czy innej mieścinie zwykle napotykamy. Zamiast tego mamy w obozie (bezpieczne miejsce, do którego wracamy po każdej misji) dwóch panów, którzy za szmaragdy (a więc walutę Minecraft Dungeons) generują dla nas losowy przedmiot – czy to artefakt, czy inny element ekwipunku.
Wszystkie te proste, ale nieźle pomyślane rozwiązania zgrabnie korespondują z lekką Minecraftową konwencją, choć w prawdziwych fanach action RPG z pewnością pozostawią ogromne uczucie niedosytu. Bo tak też jest z całą tą produkcją. Niby to hack’n’slash, ale taki mocno, mocno poprzycinany. I, niestety, dotyczy to także długości opowieści serwowanej nam przez Minecraft Dungeons.
Minecraft: DUngeon to niby to hack’n’slash, ale taki mocno, mocno poprzycinany. I, niestety, dotyczy to także długości serwowanej nam tu opowieści.
Całą kampanię można bez problemu ukończyć przy jednym posiedzeniu. Oczywiście, kolejne (odblokowywane po zakończeniu przygody) poziomy trudności miały mnie nakłonić do ponownego przechodzenia misji. To samo zadanie mają też wszelkiej maści sekrety poukrywane na mapach, no i, rzecz jasna, zabawa w sieci. Bo chyba nikogo nie dziwi, że Minecraft Dungeons czerpiąc przykład z pierwowzoru nakłania jak może do zabawy ze znajomymi.
I nawet bym zebrał paru kumpli i zapolował z nimi na szkielety czy zombiaki, ale… Jakoś nie mam ochoty. Minecraft Dungeons oczarował mnie, ale tylko trochę i na krótko. A to prowadzi nas do najważniejszego pytania tego tekstu: czy warto w tę produkcję w ogóle inwestować?
Minecraft Dungeons – czy warto kupić?
To pytanie niby proste, ale tak naprawdę dosyć złożone. Z pewnością Minecraft Dungeons to tytuł kierowany do fanów klasycznego Minecrafta. Jeżeli nie mamy sentymentu do klockowatej estetyki, to otrzymaliśmy po prostu przyzwoitego hack’n’slasha z dziwną kanciastą grafiką.
Tak, właśnie przyzwoitego – to słowo chyba najlepiej opisuje tę produkcję. Przypomina ona dobrze odrobioną pracę domową. Sprytnie ściągnięto rozwiązania znane z innych tytułów tego gatunku i świetnie przycięto je na potrzeby własnej koncepcji. Problem w tym, że nie pokuszono się o jakąś większą oryginalność.
Nie chodzi, oczywiście, o Bóg wie jaką rewolucję, ale czy naprawdę nie dało się zaimplementować jakichś elementów budowania do rozgrywki. Bo ja wiem – szybkiego wznoszenia fortów w obliczu ataku przeciwników (trochę jak dynamiczne stawianie konstrukcji w Fortnite)? W końcu mówimy o Minecrafcie – nietypowym, bo nietypowym, ale czemu wypranym z architektonicznych czy zbierackich motywów, którym zawdzięcza swoją sławę?
Minecraft: Dungeon przypomina dobrze odrobioną pracę domową. Sprytnie ściągnięto rozwiązania znane z innych tytułów tego gatunku i świetnie przycięto je na potrzeby własnej koncepcji. Problem w tym, że nie pokuszono się przy tym o jakąś większą oryginalność.
Użyłem wcześniej słowa pastisz i jego właśnie będę się trzymał. Parodia Diablo to jednak nie jest. Raczej pewien rodzaj humorystycznego i kanciastego hołdu dla klasycznego podgatunku RPG. Jeśli zadowoli Was krótki romans z taką zabawną hybrydą, kupujcie Minecraft Dungeons bez wahania. Albo zainwestujcie w Xbox Games Pass bądź Xbox Game Pass Ultimate. Pewnie dla samych Minecraftowych lochów nie warto, ale czemu by nie zgarnąć tego jako „prezentu” w pakiecie z innymi tytułami dostępnymi w tej usłudze?
Jeżeli jednak liczyliście na to, że znajdziecie w tym tytule awangardową wariację na temat znanej formuły i głęboki świat, który wciągnie Was na setki godzin, to chyba lepiej sięgnąć po starego dobrego Minecrafta. Bo ten spin-off wciąga, owszem, ale nie na długo. No i na pewno nie aspiruje do pozycji kolosa wirtualnej rozrywki. To raczej taki mały sześcianik starannie odłupany od większego sześcianu. Nawet jeśli ktoś walił kilofem po to tylko, żeby znaleźć w nim złoto.
Ocena końcowa Minecraft: Dungeons
- świetny, bajkowy nastój
- Minecraftowa estetyka wykorzystywana w nowy sposób
- prosta, ale przejrzysta i na swój sposób wciągająca formuła rozgrywki
- mnóstwo ciekawych zaklęć i mocy
- sporo ekwipunku do zebrania
- ciekawy system rozwoju postaci - oparty o ulepszenia ekwipunku
- złożone i niekiedy wymagające potyczki z bossami
- niezły pomysł na zabawę po Sieci ze znajomymi
- to po prostu nieźle zaprojektowany hack'n'slash
- raczej dla fanów Minecrafta aniżeli action RPG
- bardzo krótka kampania dla jednego gracza
- uproszczona formuła rozgrywki nie dla wszystkich będzie satysfakcjonująca
- zdecydowanie nie grzeszy oryginalnością
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dobry plus - Grywalność:
dobry
Ocena ogólna:
Grę Minecraft: Dungeons na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Microsoft Polska
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Kiedy wszyscy mówią: Minecraft, a ty nie wiesz tak naprawdę, o co chodzi - poradnik dla bardzo początkujących
- Od niszowego dziwadła do hitu nad hity - historia Minecrafta, której (pewnie) nie znasz
- Klocki w końcu z ray-tracingiem - czego potrzeba, żeby zagrać w Minecraft RTX?
- Szczęka opada! Zobacz jak wygląda miasto budowane przez 9 lat w Minecraft
Komentarze
6Już wiem, że to będzie pay2win dla dzieci :D Takie trochę elementy hazardowe też z tymi loot box'ami.
To są żarty przechodzisz i potem odinstalowujesz zastanawiając się jak bardzo leniwili się twórcy tego czegoś.
Nieżle zaprojektowany Hack and Slash?
Raczej mocno wykastrowany Hack and Slash
Jak dla mnie 2/10 skok na kasę